środa, 16 września 2015

Rozdział 20.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem!

-No to w końcu macie okazję się poznać. - uśmiechnęła się mama.
-Tak właściwie to już zdążyliśmy się poznać. - powiedział Cody, a ja nie mogłam powiedzieć żadnego słowa bo to wszystko było dla mnie tak nieprawdopodobne. Z nim mam jechać nad morze? Ok, nie mówię, że jest zły czy coś, ale mam takie dziwne przeczucie co do tego chłopaka. Nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi. Znacie takie osoby, które przy samym poznaniu wydają wam się być dziwnie podejrzane? Miałam tak w dzieciństwie, gdy poznałam Lizz. Od początku mi się nie podobała i okazało się, że jest fałszywa. Rozpowiedziała różne plotki na mój temat, a ja jako dziesięciolatka strasznie się tym przejęłam. Gdyby nie Niall to pewnie ciągle byłabym celem Lizz, ale on poszedł do niej pewnego dnia i z nią porozmawiał. Od tamtej pory dała mi spokój.
-Barbara, Charlie to moja córka Jenny. - przedstawił mnie tata.
-Miło mi państwa poznać. - uśmiechnęłam się trochę sztucznie, ale wydaje się jakby oni tego nie zauważyli. Poczułam dłoń Luke'a na moich plecach, kiedy delikatnie pchnął mnie w stronę jadalni. Ach tak, ciągle staliśmy w korytarzu. Zajęliśmy swoje miejsca przy stole. Nie odzywałam się w ogóle. Mój dobry humor nagle wyparował. Czemu? Za sprawą chłopaka, który siedzi na przeciwko i ciągle na mnie patrzy bezczelnie się uśmiechając. Mama podała do stołu i rozmowy nagle ożyły. Z tego co zdążyłam wyłapać to rozmawiali o szkole Cody'iego, naszym wyjeździe. Trochę się zdziwiłam, gdy spytali Luke'a o jego zespół. Widać, że wyróżniał się od nas. Jego czarne rurki, koszulka z logo "Guns'n'Roses" i kolczyk w wardze były co najmniej dziwne przy koszulach i swetrach rodziców. Na początku widziałam, że nie podobało to mojej mamie, ale chyba zrozumiała, że Hemmo to niesamowity chłopak i bardzo się o mnie troszczy.

Po deserze mama poprosiła mnie, żebym pochowała naczynia do zmywarki. Niechętnie, ale zgodziłam się na to. W trakcie chowania szklanek usłyszałam, jak ktoś wchodzi do kuchni. Byłam pewna że to Luke. Ale niestety pomyliłam się.
-Więc Jenny, jednak poznałem twoje imię. - uśmiechnął się do mnie
-Niestety tak. - odparłam bardziej oschle niż to zaplanowałam.
-Co jest ze mną nie tak? - spytał, a uśmiech w końcu zszedł z jego twarzy.
-Co?
-No co jest ze mną nie tak? Od początku mnie nie lubisz, mimo że nic ci nie zrobiłem. Ok, wpadłem na ciebie w sklepie, ale przeprosiłem, tak? Nie rozumiem, co takiego mam w sobie, że od razu skreślasz mnie z listy swoich znajomych. Skoro mamy wytrzymać ze sobą tydzień, to chyba musimy się jakoś dogadać. - powiedział, a mnie zatkało. Miał całkowitą rację. Nic złego nie zrobił, więc może warto by było mu zaufać.
-Dobra, przepraszam. Zacznijmy od nowa, ok? - uśmiechnęłam się.
-No i to mi się podoba. - zaśmiał się. Może jednak uda nam się zawrzeć jakiś kontakt. Skoro mamy wyjechać razem z naszymi rodzicami to obstawiam, że będziemy musieli się jakoś dogadać. W tym momencie wszedł do kuchni Luke, a po tym jakim spojrzeniem obdarował bruneta mogę się domyślić, że jest zły. Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Wyczuwam napięcie między chłopakami i jestem pewna, że Hemmo chce pokazać, że to on jest moim chłopakiem.
-Jak tam? - zapytał bardziej mnie niż Cody'iego, bo nie sądzę, że chciałby znać jego opinię na jakikolwiek temat.
-Nic, rozmawialiśmy. - uśmiechnęłam się, by w chociaż małym stopniu uspokoić blondyna.
-To ja wam może nie będę przeszkadzał. - powiedział Cody i wyszedł z pomieszczenia. Objęłam Luke'a w pasie i oparłam swoją głowę o jego klatkę. Mogłam usłyszeć jak szybko bije jego serce. Spojrzałam na niego i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
-Spokojnie. - powiedziałam, bo jego zdenerwowanie mogłam wyczuć na kilometr.
-Taaak. - westchnął i wyszedł z kuchni.

Po tym jak nasi goście opuścili nasz dom, pomogłam mamie posprzątać resztę naczyń ze stołu. Luke był u mnie w pokoju i nie odezwał się do mnie od tej sytuacji w kuchni. Rozumiem, że jest zazdrosny, ale nie sądzę, żeby musiał to wszystko przelewać na mnie i na naszą relacje. Zrobiłam dla nas herbatę i poszłam na górę, żeby w końcu to wytłumaczyć. Nienawidzę się z nim kłócić. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, ale jego tam nie było. Zapukałam do drzwi naprzeciwko, gdzie moja mama naszykowała mu łóżko do spania. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc potraktowałam to za zgodę na wejście. Chłopak leżał na swoim łóżku i patrzył się w sufit. Nic nie mówił. Postawiłam herbaty na stoliku obok łóżka i usiadłam obok Luke.
-Nie zamierzasz się do mnie odzywać? - zapytałam najspokojniej jak mogłam, żeby nie wywoływać większej burzy. Nie doczekałam się odpowiedzi. - Mógłbyś powiedzieć o co ci chodzi?
-O nic. - odpowiedział oschle. Czy ten chłopak ma okres albo jest w ciąży? Bo ma takie humorki, że moja rozmowa z innym facetem tak strasznie go drażni.
-Ok, masz rację. Nie mówmy sobie nic, nie odzywajmy się do siebie. Na pewno wyjdzie nam to na dobre i dalej będziemy w szczęśliwym związku. - powiedziałam ironicznie i wyszłam z pokoju. Nie miałam zamiaru tam siedzieć. Nie chciałam nawet zostać w domu. Musiałam wyjść i się uspokoić, bo poziom moich nerwów wzrósł do maximum. Powiedziałam rodzicom, że idę na krótki spacer. Skierowałam się w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam wspominać. Działy się tu dobre i złe chwile. Pamiętam, jak płakałam przez Nialla, kiedy nie chciał się ode mnie odczepić, jak go nienawidziłam. Jak to wszystko szybko może się zmienić. Przez tyle lat przez niego cierpiałam, a potem stał się największą miłością mojego życia. To się nie trzyma kupy. Jak ktoś w tak krótkim czasie może stać się dla kogoś całym światem? Czemu w ogóle myślę o Niallu skoro mam innego chłopaka? Czy ja ciągle kocham Horana? Czy jest on jedynym, którego jestem lub byłam w stanie kochać? W tym momencie dostałam wiadomość. Odblokowałam ekran i prawie wypuściłam urządzenie z ręki.

Nieznany: Nie dobrze jest wychodzić samej wieczorami. Jak bardzo naiwna jesteś, żeby ufać wszystkim, którzy są w twoim otoczeniu? Uważaj, Jenny. Nie wszyscy są tymi, za których się podają. T.

***
Przepraszam. Przepraszam za to, że nie wstawiłam nic przez tyle czasu. Przepraszam za to, że to coś na górze jest chyba jednym z najgorszych rozdziałów kiedykolwiek. Przepraszam za to, że nie zaglądałam na tego bloga tyle czasu. Przepraszam.
Klasa maturalna nie jest tak kolorowa jak myślałam. Brakuje mi na wszystko czasu. Za dużo zajęć, za dużo korków, za dużo treningów... Myślałam, że będę miała czas pisać. Miałam. Napisałam rozdział, który był o wiele lepszy, ale Blogger ze mną nie współpracuje i usunął mi go. Mam teraz do Was pytanie. CZY JEST SENS PROWADZIĆ TEGO BLOGA DALEJ? Komentarzy nie ma w ogóle. Wyświetlenia są, ale nie wiem, czy wy to czytacie, czy to przypadkowi internauci wchodzą na tą stronę. Więc proszę Was, napiszcie chociaż kropkę, dajcie znać, że tu jesteście a może zmobilizuje się i zacznę znowu pisać. Proszę każdego aby skomentował ten post. To naprawdę ważne. Od Was zależy, czy dalej będę pisać.
Kocham Was. xx

piątek, 4 września 2015

Rozdział 19.

Następnego dnia obudziłam się w świetnym humorze. Jestem w moim kochanym domu, a za kilka dni dołączy do mnie Luke. Wiem, że nie zostanie ze mną długo, ale dla mnie nawet chwila spędzona z nim jest czymś niesamowitym. Wstałam z łóżka i postanowiłam zjeść coś na śniadanie. Niestety w lodówce nie było nic, co mogłoby mnie zadowolić. Poszłam do rodziców i po krótkiej rozmowie udałam się do sklepu. Założyłam słuchawki i powędrowałam do pobliskiego Tesco. Stałam w dziale nabiałowym, gdy nagle wpadł na mnie jakiś chłopak. Upuściłam mój koszyk, a zakupy wysypały się z niego.
-Mój Boże, tak strasznie cię przepraszam. Nie zauważyłem cię. - zaczął chłopak. Był mniej więcej w moim wieku, no może trochę starszy. Ciężko mi było to określić. Jedno, co wiem na pewno to to, że był bardzo przystojny.
-Serio? Jestem tu sama i musiałeś wpaść akurat na mnie? - spytałam z trochę większą agresją niż miałam zamiar. Kucnęłam i zaczęłam zbierać moje rozsypane produkty. Po chwili poczułam delikatny uścisk na mojej dłoni. Poczułam się co najmniej dziwnie, bo to nie jest to, co robią przypadkowi nieznajomi.
-Zostaw. Ja to pozbieram. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Ok, czy ktoś może mi wytłumaczyć dlaczego ten gość jest tak cholernie perfekcyjny we... wszystkim?
-Spoko, zrobiłeś już swoje. Poradzę sobie. 
Mimo mojego sprzeciwu, brunet dalej zbierał moje rzeczy. Na szczęście nie było ich dużo i już po chwili wszystko było z powrotem w moim koszyku.
-Jeszcze raz przepraszam. Może w ramach rekompensaty zabiorę cię na kawę? Jestem Cody. - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Uścisnęłam ją lekko.
-Miło mi cię poznać, ale niestety na kawę nie masz co liczyć. - powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę kas.
-To może chociaż wyjawisz mi swoje imię? - powiedział głośniej. Byłam pewna, że reszta ludzi w sklepie mogła to usłyszeć.
-Może kiedyś. - powiedziałam. Spojrzałam na niego ostatni raz i uśmiechnęłam się.

Dwa dni później stałam na dworcu kolejowym i czekałam na mojego chłopaka. Nie mogłam ukryć radości z powodu jego przyjazdu. Nie widzieliśmy się za ledwie cztery dni, ale spędzanie czasu samej w Londynie nie było dla mnie najlepszą rozrywką. Stałam przy peronie, na który miał przyjechać pociąg Luke'a i uśmiechałam się sama do siebie. To niesamowite, jak ważny jest dla mnie ten człowiek. Nie podejrzewałabym, że mogę się tak od kogoś uzależnić, jak od niego. I mam tu na myśli same pozytywne rzeczy. To wspaniałe uczucie, kiedy wstajesz rano i wiesz, że ktoś czeka na wiadomość od ciebie, gdy mimo dzielącej was odległości jesteś pewna, że on jest tam dla ciebie i zrobi dla ciebie wszystko. I tak właśnie jest ze mną i Luke'iem. Co by się nie stało, wiem, że on poświęci się dla mnie, a ja dla niego. Czułam to już rok temu, w Santa Cruz, ale teraz wiem, że to nie był tylko letni romans. To było coś więcej, I każdego dnia dziękuję Bogu za to, że mam przy sobie kogoś takiego jak Hemmo. Jestem świadoma tego, że to co nas łączy to nie jest tylko zwykłe nastoletnie zauroczenie. Tak, jestem już tego pewna. Uświadomiłam sobie to, gdy zadzwoniłam do niego wczoraj w środku nocy, bo miałam koszmar, a on rozmawiał ze mną, aż zasnęłam. Normalny chłopak powiedziałby, że jest zmęczony po wieczornym koncercie i musi odpocząć. Ale on nie jest zwykłym facetem. On jest mój, tylko mój. Tym razem nie tylko na jedną noc, ale na dużo, dużo więcej, Podskoczyłam w szoku, gdy usłyszałam dźwięk pociągu oznajmiający, że już za chwilę zobaczę mojego ukochanego. Gdy pojazd dojechał, a jego drzwi otworzyły się, nie mogłam opanować swojego oddechu. Serce biło mi jak szalone, a jedyne o czym mogłam myśleć to on obejmujący mnie swoimi ramionami. Gdy tylko dostrzegłam go w tłumie podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam. 
-Tak strasznie tęskniłam. - powiedziałam i poczułam, jak mocniej mnie przyciąga do siebie. Nie obchodziło mnie to, że powoli tracę oddech. Liczyło się tylko to, że jest ze mną. Tutaj. Teraz. W Londynie. Zarzuciłam swoje ręce wokół jego szyi, a on bez problemu odnalazł drogę do mych ust. Nie wiem ile czasu trwaliśmy w pocałunku, bo czas się dla mnie zatrzymał. 
-Cześć, skarbie. - powiedział te dwa słowa, a kolana ugięły się pode mną, bo jego głos na żywo brzmi całkiem inaczej, niż przez telefon. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Moja reakcja dziwiła nawet mnie, bo przecież nie widzieliśmy się zaledwie kilka dni, a ja reaguje tak, jakby było to kilka miesięcy. Luke zarzucił sobie torbę na jedno ramię, a drugim objął mnie w talii. Nie mogłam nic poradzić na to, że stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek, bo to było takie miłe z jego strony. Zwykły gest, a cieszy mnie bardziej niż powinien. Na szczęście rodzice zgodzili się na to, żebym wzięła ich samochód, więc nie musieliśmy jechać autobusem. 
-Wow, Londyn jest świetny. - powiedział, gdy byliśmy już w drodze do mojego domu. Próbowałam kierować spokojnie, ale Luke Mój Idealny i Najukochańszy Chłopak Hemmings siedzi obok mnie, co przyprawia mnie o palpitacje serca. 
-Mówiłam ci, że jest tu pięknie. - uśmiechnęłam się i poczułam jego dłoń na moim udzie. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się wpatrzony we mnie i to było pewne, że jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na calutkim świecie. 

-Nie wierzę! - zaśmiał się Luke. Rzuciłam w niego poduszką, ale to wywołało jeszcze więcej śmiechu u Hemmo.
-Oj daj spokój. - prychnęłam udając obrażoną.
-To naprawdę Ty? - po raz kolejny wybuchnął śmiechem, a ja żałuję, że na ścianie mam zawieszone swoje zdjęcia z młodości. Oparłam się o biurko i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Kochanie, nie złość się. Po prostu wyglądałaś inaczej. - podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach. Oparł swoje czoło o moje i uśmiechał się ciągle. Dobrze wiedział, że długo mu się nie oprę. Pocałował mnie, a ja po prostu tonęłam w fali przyjemności jaką sprawiała mi jego bliskość. Przerwało nam pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam, a za chwilę zobaczyłam moją mamę. 
-Chodźcie na kolację. Przyszli już nasi goście. - uśmiechnęła się.
-Goście? - spytałam zdezorientowana. Nic mi nie mówiła o żadnych gościach.
-Tak, przyszli nasi sąsiedzi. Musimy Was zapoznać przed naszym wyjazdem. - odparła. Ruszyliśmy na dół do jadalni. Zatrzymałam się w połowie drogi, gdy zobaczyłam, kto siedzi przy stole. Czy to naprawdę musi być on?

***
Przepraszam za długą nieobecność. Niestety koniec wakacji miałam w rozjazdach, a od wtorku zaczęłam moją przygodę w klasie maturalnej. Rozdział pisany na szybko, żeby było cokolwiek. Postaram się dodawać nowy post w każdy weekend, ale wątpię, żeby mi się to udało. W razie jakichkolwiek zmian powiadomię Was tutaj albo na Twitterze.