poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 33. Ostatni.

Luke szarpie za moje barki. Syczę z bólu, mimo że wiem, iż w normalnej sytuacji nie dopuściłby się do zadania mi jakiegokolwiek bólu.
-Przepraszam. - słyszę jego cichy szept. Zwracam głowę w jego stronę i kiwam, dając mu znać, że nie mam mu tego za złe. Marna ze mnie aktorka, a wszystkie emocje, które teraz buzują w moim ciele, wcale nie pomagają mi w tej sytuacji. Podążamy do przodu, kierując się w stronę starego magazynu na obrzeżach miasta. Nie chcieliśmy spotykać się z Tyler'em w centrum. Nie chcieliśmy mieć dodatkowych kłopotów i narażać inne osoby, które przypadkiem przechodziłyby w okolicy. Wchodzimy za wielkie metalowe drzwi, które prowadzą nas do opuszczonej hali. Na zewnątrz powoli robi się ciemno i jedyne światło w tym wielkim pomieszczeniu to to, pochodzące z zachodzącego słońca. Luke łapie mnie coraz mocniej. Jeżeli przeżyję, oddam mu za te wszystkie siniaki, które mi nabije. Oby do tego doszło.  - Bądź ostrożna. - dodaje Luke zanim krzyczy. - Tyler! Gdzie do kurwy jesteś?!
-Luke... aż taki zniecierpliwiony? - słyszę gruby, męski głos dochodzący zza ściany. Serce wali mi coraz mocniej i przełykam głośno ślinę. Czuję, jak Luke delikatnie głaszcze moją dłoń. I w tym momencie wychodzi on. Człowiek, którego widzę po raz pierwszy. Człowiek, który zniszczył całe moje życie. Człowiek, który odebrał mi moją jedyną miłość. Człowiek, którego pozbyłabym się z tego świata bez najmniejszego zawahania, tylko po to, żeby zgnił w cholernym piekle, bo nie zasługiwał na nic innego. Patrzę na niego, a całe moje ciało przepełnia nienawiść. Nasze spojrzenia się krzyżują, a ja żałuję, że mam na ustach naklejoną taśmę, bo splunęłabym mu prosto w twarz. Widzę, jak jego usta wyginają się w szerokim uśmiechu, jakby wygrał zabawkę na loterii. Przerażające jest to, że to ja jestem tą zabawką.
-Chcę załatwić to jak najszybciej. - warczy Hemmings. Jeszcze w życiu nie widziałam go, aż tak zdenerwowanego. Martwię się o niego. Tak bardzo pragnę tego, żeby wyszedł stąd cały i zdrowy.
-Jak zawsze się spieszysz. Cieszmy się chwilą! W końcu mamy w sidłach naszą piękną Jenny Stinson! - śmieje się Brown i zaczyna klaskać. Czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła. I to wcale nie jest wina stresu. To wina tego wysokiego bruneta, na którego widok czuję tylko i wyłącznie obrzydzenie. Nie wiem już, co to strach i przerażenie. Teraz w moich żyłach płynie nienawiść i pogarda. - Podejdź bliżej, chcę zobaczyć przerażenie w jej oczach. - mówi, a mnie przechodzą dreszcze. Jak chorym trzeba być, żeby mówić takie rzeczy?! Czuję szarpnięcie na ramieniu, kiedy Luke podchodzi bliżej. Stawiam opór, wcale nie chcę tam podchodzić. Wygląda to na pewno wiarygodnie, bo ja w ogóle nie udaję. Upadam na kolana, tylko po to, żeby spowolnić to, co ma nadejść. Blondyn podnosi mnie i podchodzimy parę kroków do przodu. Jesteśmy bliżej Tyler'a, ale dzieli nas jeszcze spora przestrzeń. Dzięki Ci, Boże, że ten magazyn jest tak wielki. 
-Dobra, Brown, najpierw musimy coś ustalić. - mówi Luke, przez zaciśnięte zęby. - Nie oddam ci jej tak po prostu. Musimy dogadać warunki.
-Wiedziałem. Musisz psuć tak piękne chwile. Czego chcesz? - pyta brunet, a jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Jest tak spokojny i opanowany. Niepokoi mnie to.
-Jestem wolny. Zapominasz, że istnieje i już nigdy więcej nie skontaktujesz się ze mną. To nasze ostatnie spotkanie, jasne?
-Hemmings, przecież taka była umowa, prawda?
-Taką umowę zawarliśmy już w Australii, a jednak odnalazłeś mnie w pieprzonej Wielkiej Brytanii!
-Sytuacja wymagała specjalnych środków. Wiesz jak jest. Nigdy nie wiadomo, gdzie przydadzą ci się kontakty, zwłaszcza w naszym świecie. - mruga, a ja czuję moje wczorajsze śniadanie, które było ostatnim posiłkiem jaki zjadłam przed naszym spiskiem.
-Albo zapewniasz mnie, że więcej się nie zobaczymy, albo zabieram stąd dziewczynę. - stawia warunki Luke. Wiem, że to wszystko to tylko jedna wielka ściema, ale mówi to z takim przekonaniem, że w pewnym momencie waham się, czy oby nie chce naprawdę oddać mnie w ręce tego psychopaty.
-Wytłumacz mi jedną rzecz. Z tego co mi wiadomo, byliście parą. Dlaczego nagle tak po prostu chcesz mi ją oddać? Nie chciała ci dać? - śmieje się. Zabiję skurwysyna własnymi rękoma. Wydłubię mu oczy i zdrapię ten jego uśmieszek z tej krzywej mordy. Najgorsze jest to, że nie dogadaliśmy się w sprawie tej kwestii. Ustaliliśmy wszystko, ale nie wzięliśmy pod uwagę tego, że Tyler może chcieć wiedzieć, dlaczego to robimy. Musimy działać spontanicznie.
-Dała, tylko nie mi. Z resztą chuj ci do tego. Moja sprawa. Chciałeś ją mieć, to masz. - warczy, a ja lekko się denerwuję. Zrobił ze mnie puszczalską!
-Chyba wiem z kim! Szanowny Pan Horan w końcu coś zaliczył! A już myślałem...
-Kurwa! Zamknij mordę! - przerywa mu blondyn. Mam wrażenie, że całkiem zapomnieli o mojej obecności.
-Spokojnie. Nasza umowa stoi. Daj mi się nacieszyć moją zdobyczą! - już mamy podejść do Browna, kiedy słyszymy donośny męski krzyk. Serce na moment mi staje, bo boję się, że to Dylan albo Dean. - Co to kurwa było?! - krzyczy Tyler.
-Nie wiem. Mieliśmy być sami! Kogo sprowadziłeś?! - pyta Hemmings, a brunet wybucha śmiechem. Ten dźwięk będzie prześladował mnie do końca życia.
-Żartujesz sobie? Myślisz, że jestem tu sam? Wejście obstawiają moi ludzie. Ale najwidoczniej mamy towarzystwo. Z kim kręcisz, Luke? Nie jestem na tyle głupi, żeby dać się wkręcić w coś takiego. Kogo moje oczy zobaczą zza drzwi?! Dean?! - krzyczy tak głośno, że echo roznosi się po hali.
-Pudło. - słyszę ten głos. Otwieram szerzej oczy widząc wchodzącego Niall'a. Zamieram. Dopiero po chwili dostrzegam krew na jego pięściach. Nie chcę wiedzieć w jakim stanie są ludzie Browna. Zerkam na jego twarz i wydaję z siebie głośny jęk. Nie wierzę, że to mój Niall. Nie widziałam go zaledwie kilka dni, które dla mnie trwały nieskończoność. Widzę rany na jego ciele i wiem, że musiał poświęcić wiele, żeby być tu teraz z nami. Z jednej strony cieszę się, że tu jest, ale z drugiej chcę, żeby stąd uciekł. Nasz plan w tej chwili nie istniał. Wszystko, co osiągnęliśmy zostaje zniszczone.
-I mamy naszą gwiazdę wieczoru! - śmieje się Brown. - Bałem się, że to ja będę musiał cię szukać, ale sam wszedłeś w moje sidła. Może to i lepiej. Zobaczysz na własne oczy śmierć naszej ukochanej Jenny. Swoją drogą poświęciłeś bardzo dużo tylko po to, żeby ją zaliczyć. Luke nie jest z tego powodu zadowolony. - syczy, a Niall patrzy to na mnie, to na Luke'a. Marszczy brwi, nie wiedząc, o czym mówi ten cholerny psychopata.
-Wypuść ją. Ona nie jest niczemu winna. Chcesz załatwić sprawy między nami, nie mieszaj w to niewinnych ludzi. Pozwól jej odejść z Luke'iem. - mówi Horan, a w moich oczach zbierają się łzy. Mam wrażenie, że on nie mówi tylko o naszej aktualnej sytuacji. On właśnie się poddał. Nie zamierza o mnie walczyć z Hemmingsem. Po ciele przechodzą mnie dreszcze. Obraz się zamazuje. Nie. Nie może tego robić. Chcę krzyczeć, ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
-Muszę cię zasmucić Horan, ale nie. - uśmiecha się szyderczo Brown. 

Niall nie wytrzymuje i podchodzi do bruneta, lecz w tym samym momencie on wyciąga zza kurtki pistolet. Blondyn reaguje tak samo i po sekundzie stoją celując bronią w siebie nawzajem. Luke puszcza mnie, przez co upadam na kolana. Chce podejść do Tyler'a, ale on zatrzymuje go kolejnym pistoletem, który trzyma w drugiej ręce. Hemmings wyciąga swoją broń i wymierza nią w Browna.

Wszystko dzieje się tak szybko.

-Kim wy, kurwa, myślicie, że jesteście, co?! - krzyczy zdenerwowany Tyler. - Zabiję całą waszą trójkę! Każdego po kolei! Zacznę od ciebie, Horan!
Zrywam trzęsącymi się dłońmi taśmę z moich ust.
-Zostaw go! - krzyczę, na ile pozwala mi moje ciało. - Chciałeś mnie, to masz!

-Masz rację. Zacznę od ciebie. - mówi spokojnie, a oddech staje mi w gardle. 

Mija chwila.

Słyszę pierwszy strzał.

Upadam.

Zamykam oczy. 

Słyszę kolejny strzał.

To koniec.



Czuję, jak ktoś obok mnie upada. Powoli otwieram oczy, bojąc się widoku, jaki mogę zobaczyć. Lekko podnoszę głowę i dostrzegam Luke, który łapie się za swój brzuch. Biorę głęboki oddech. Zauważam, że jego koszulka coraz bardziej zabarwia się na czerwono. Nie mogę nic zrobić. Nie mam siły się podnieść. Rozglądam się pusto dookoła. W oddali widzę leżące na ziemi ciało Browna. Zerkam w prawą stronę, gdzie biegnie już Niall i Dylan. Brunet szarpie mnie za ramię.

-Jenny! Wstawaj, do cholery! Musimy zabrać Luke'a do szpitala! Kurwa! - mówi, a mój oddech robi się coraz bardziej płytki. Nie rozumiem tego, co się dzieje wokół mnie. Wszystko jest rozmazane. Rozglądam się dookoła, mimo że nie widzę nic. - Ona jest w szoku. - szepcze Dylan i łapie moją twarz w swoje dłonie. - Jenny, kochanie, posłuchaj mnie. Musimy uratować Luke'a. Musisz nam pomóc. Zabieramy go do szpitala. Uspokój się i wstań. - mówi delikatnie, a ja czuję się, jakbym nagle otrzeźwiała. Za pomocą O'briena wstaję i kierujemy się do samochodu, do którego już idzie Niall z ciałem Luke'a. Kładzie go na tylną kanapę samochodu, gdzie po chwili siadam ja. Biorę jego głowę na swoje kolana. Chłopaki siadają z przodu i z piskiem opon ruszamy.
-Luke... - szepczę. Został postrzelony tuż pod lewą piersią. Uciskam go w tamto miejsce, starając się zatamować krwawienie. Hemmings jest przytomny. Patrzy prosto w moje oczy.
-Jenny... moja kochana Jenny... - mówi między jego ciężkimi oddechami. Łzy spływają mi po policzkach. Chłopak z trudem podnosi dłoń i je wyciera. Jego oczy powoli się zamykają. Od szpitala dzieli nas jakieś trzy kilometry. 
-Lukey, proszę. Nie możesz mi tego zrobić. Nie zostawiaj mnie. Otwórz oczy. - wpadam w histerię. Blondyn wykonuje moją prośbę.
-Było warto. - uśmiecha się. - Jesteś bezpieczna, skarbie. - mówi i po raz kolejny jego oczy się zamykają.
-Luke, błagam. - płaczę i ocieram dłonią jego twarz, po której spływają kropelki potu. Podnosi powieki.
-Jenny, zrób to dla mnie ostatni raz. - prosi, a ja bez wahania pochylam się nad nim i łączę nasze usta w delikatnym pocałunku. Wiem, że on teraz tego potrzebuje. Nie pozwolę mu odejść w taki sposób. Został nam kilometr. Odsuwam się od niego, ale jego oczy się nie otwierają.
-Luke... - mówię, starając się go obudzić. Nie odpowiada. - Luke! - krzyczę i szarpię go za ramię. Nie reaguje. W tej chwili zajeżdżamy do szpitala. Podczas drogi Dylan zadzwonił na numer alarmowy i dzięki temu wszystko było przygotowane. Zabierają Luke'a z moich kolan. Wychodzę z samochodu i widzę, jak zabierają go na nosze i wprowadzają do szpitala. Wszyscy krzyczą. Nie mogę wykonać ani jednego kroku. Siadam na krawężniku i chowam twarz w swoje dłonie. Nie wiem, ile trwam w takim stanie. Łzy ciągle płyną po moich policzkach. Po jakimś czasie podchodzi do mnie Dylan. Podnoszę na niego wzrok i modlę się, żeby powiedział, że wszystko jest w porządku. On kręci głową, a ja zanoszę się jeszcze większym płaczem. To wszystko moja wina...

~*~

Wracam do mojego mieszkania. Opieram się głową o zimną szybę auta Dylana. Po wyjściu ze szpitala zabrała nas policja. Wiedzieli o śmierci Luke'a i Tyler'a. Chcieli nas przesłuchać, ale gdy tylko nas zobaczyli na komisariacie odesłali nas do domu. Pytali mnie, czy wszystko dobrze, proponowali wodę, a nawet leki. Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Przed oczami wciąż miałam widok Luke'a, a na moich dłoniach i ubraniach zastygła jego krew. Nie wierzę w to, co się stało. On odszedł. Na zawsze...
-Jenny... - szepcze Niall. Rozglądam się i zauważam, że jesteśmy pod naszym blokiem. Otwieram drzwi i wychodzę, nie żegnając się z Dylan'em, Lydią, czy Dean'em. Słyszę kroki Niall'a za sobą. Trzęsącymi się dłońmi szukam kluczy w plecaku. Poddaję się i spuszczam głowę. Jak beznadziejnym trzeba być, żeby nie móc zrobić tak prostej czynności. Horan zabiera ode mnie mój bagaż i po chwili otwiera drzwi. Rozsuwam bluzę, którą miałam na sobie i rzucam ją gdzieś w kąt. Muszę zmyć z siebie jego krew. Idę prosto do łazienki i odkręcam wodę w kranie. Jest zimna. Wkładam pod nią swoje dłonie. Umywalka robi się czerwona, a zabarwiona woda spływa w dół i znika, tak jak całe moje życie. Biorę w dłoń szczoteczkę i zaczynam szorować swoje ręce, chcąc zmyć z siebie krew i poczucie winy. Szoruję coraz mocniej i zaczynam płakać, aż w końcu z bólu zaczynam krzyczeć. Do łazienki wbiega Niall i wyrywa mi szczoteczkę.
-Janie... - mówi i odwraca mnie w swoją stronę. Przytula mnie i ukrywa w swoich objęciach. Kolejna fala płaczu zalewa moje ciało.
-To moja wina... - szepczę.
-Nie mów tak. To nieprawda.
-Tak, to prawda! On zginął przeze mnie! - krzyczę i chcę wyrwać się z jego objęć, jednak on mi na to nie pozwala.
-On zginął dla Ciebie. - próbuje mnie uspokoić. Na marne.
-Ja sobie nie poradzę bez niego. Był moim przyjacielem.
-Wiem, ale damy sobie radę. Razem.

~*~

Po pogrzebie Luke'a, który odbył się w jego rodzinnym mieście w Australii, postanowiłam zmienić siebie. Zostawić to, co było za mną i rozpocząć nowe życie bez niego. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju przez dłuższy czas. Ale teraz już jest lepiej. Wiem, że on zrobił to dla mnie. Mieliśmy sprawę w sądzie w sprawie zabójstwa Luke'a i Tyler'a. Chcieli sądzić Niall'a o zabicie Browna, ale sąd i prokurator doszli do wniosku, że działał w obronie własnej i mojej. Uniewinnili go. Chciałam zeznawać, ale niestety mój psycholog na to nie pozwolił. Musiałam chodzić do niego dwa razy w tygodniu, bo oprócz niego, Niall'a i moich nowych przyjaciół nie potrafiłam z nikim innym rozmawiać. Poczucie winy nie pozwalały mi na nikogo spojrzeć, dopóki mama Luke'a nie powiedziała mi, że to była jego decyzja i nie powinnam się tym zadręczać, bo uratował kobietę swojego życia. Przepraszałam ją za to, co się stało i obie zapłakane stałyśmy nad jego grobem. Przytuliła mnie i wybaczyła mi, dzięki czemu zdołałam się jakoś pozbierać. Po powrocie do Anglii spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Rzuciłam studia, nie mówiąc o tym moim dawnym znajomym i wyjechałam do Irlandii. Nie pojechałam tam sama. Wynajeliśmy dwa mieszkania obok siebie, dzięki czemu miałam swoich przyjaciół blisko siebie. Zaczęliśmy studia na nowym uniwersytecie i nie wracaliśmy do tego, co wydarzyło się tej cholernej nocy. Dean zdobył pracę w firmie informatycznej, ale mimo to nie zrezygnował z nielegalnego szpiegowania ludzi. Dylan poszedł do szkoły policyjnej, a Lydia studiowała psychologię na tym samym uniwersytecie, co ja. Tym razem wybrałam prawo, co spodobało się Dean'owi, który twierdził, że w razie co, to wyciągnę go z więzienia. Cwaniak. Mieszkali we troje na przeciwko mieszkania mojego i Niall'a. Blondyn rzucił zespół i zaczął studiować sport na mojej uczelni. Przyjęli go do drużyny piłki nożnej, dzięki czemu zainteresowała się nim lokalna drużyna piłkarska, która gra w I lidze. Mieszkaliśmy razem, tak jak dawniej. Przynajmniej tak było na początku. Teraz jego pokój stoi pusty, bo wprowadził się do mojego. Nawet oficjalnie nie zaczęliśmy od nowa. To po prostu się stało. Jestem z nim szczęśliwa, jak kilka lat temu w liceum. I kocham go tak samo jak wtedy.

~*~

-Cieszę się, że jesteśmy tutaj razem. - mówię wpatrując się w zachodzące słońce, które pięknie odbija swoje promienie o fale oceanu. Opieram swoją głowę o jego ramię i wdycham świeże australijskie powietrze.
-Byłoby lepiej, gdybym nie musiał słuchać obrzydliwych żartów Dean'a i oglądać namiętnych pocałunków Lydii i Dylan'a. - krzywi się Niall, a ja lekko się śmieje.
-Wiesz, że oni muszą patrzeć na nasze, tak? - pytam, zerkając w jego stronę.
-Ale my to co innego. - mówi i całuje mnie lekko w usta. - Dobrze, że tutaj przyjechaliśmy. On by tego chciał. - poważnieje, a ja wtulam się mocniej w jego ciało.
-Był naszym przyjacielem i ciągle nim jest. Gdyby nie on, nie byłoby nas tutaj razem. Przynajmniej możemy odwiedzać jego grób. - szepczę ostatnie zdanie.
-Kocham Cię. - mówi Niall.
-Ja ciebie też. - uśmiecham się i składam pocałunek na jego ustach.
-Fuu... a narzekacie na nas. - mówi Dylan, siadając z Lydią i Deanem obok Niall'a.
-Tylko, że on nie gwałci jej gardła językiem, jak ty. - odpowiada Dean, a reszta wybucha śmiechem. Patrzę na czwórkę tych ludzi. Moi przyjaciele. Moje oparcie. Moja rodzina. Brakuje tu jeszcze jednej twarzy, ale wiem, że on teraz na nas patrzy. Zerkam w bezchmurne pomarańczowe niebo. On tam jest. Zawsze będzie przy mnie. Przenoszę wzrok na moich przyjaciół i nie potrafię przestać się uśmiechać. Są dla mnie wszystkim. Czuję, jak Niall obejmuje mnie ramieniem. Patrzę w jego niebieskie oczy i jedyne, o czym myślę, to to jak bardzo szczęśliwa jestem w tym momencie.


KONIEC.


***
Nie wierzę, że to piszę, ale to prawda. New life without You właśnie się skończyło. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie tego, że już nie będę pisać tej historii. Boję się Waszej reakcji na ostatni rozdział, ale liczę, że Wam się spodoba. Jestem pełna emocji, a napisanie tego zajęło mi dobre kilka dni. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko jest mi cokolwiek napisać. Jest to moje trzecie fanfiction, ale do żadnego nie przywiązałam się aż tak bardzo. Nie mam pojęcia, co napisać, bo nie wierze, że to koniec. Co prawda mam jeszcze kilka pomysłów, ale doszłam do wniosku, że lepiej będzie przerwać to w tym momencie.

Dziękuję każdemu, kto tu zajrzał. Kończymy to opowiadanie z 13 tysiącami wyświetleń. Dziękuję Wam wszystkim, którzy skomentowaliście chociaż jeden rozdział.

Wiem, że nie zawsze tu byłam i często przerywałam pisanie, ale część z Was tu została. Dziękuję Wam za cierpliwość.

Jedno wiem na pewno. Nie zrezygnuję z pisania. Nie jestem w tym dobra, ale to jest taka moja odskocznia. Nie wiem jeszcze, czy zacznę publikować coś w Internecie czy zostawię to dla siebie. Wszystko okaże się w ciągu najbliższych kilku miesięcy. (Obstawiam, że nie wytrzymam miesiąca bez wstawienia czegoś w Internet XD )

To chyba wszystko.

Dziękuję Wam wszystkim.

Kocham Was.

beyoours - Jola


niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 32.

-Każdy wie, co ma robić? - zapytał po raz ostatni Dean. Mieliśmy plan i za wszelką cenę musimy się go trzymać. Spędziliśmy całą noc na ustaleniach co do naszego działania w sprawie Tylera. Musieliśmy wykonać wszystko bardzo szybko nim Brown dorwał kogoś z nas. Wiedzieliśmy, gdzie jest. Mieliśmy z nim kontakt. Mogliśmy zrobić naprawdę dużo. Ale trzeba było najpierw wszystko dobrze zaaranżować. Luke miał być wszywką. Miał umówić się z Brownem i "oddać" mu mnie. Z tyłu mieli czekać Dean, Lydia i Dylan. W odpowiednim momencie mieli wyjść i wyeliminować naszych wrogów. Nie byłam co do tego przekonana. Nie chciałam, żeby z mojego powodu ginęli ludzie. Ale kiedy przypomnę sobie, ile krzywdy oni już wyrządzili, przechodzi mi i mam chęć sama wsadzić im kulkę prosto w głowę. To okrutne, ale taka jest prawda. Mieliśmy zacząć akcję za 4 dni. Będzie to sobota. Nie wiem, co będziemy robić przez te kilka dni. Prawdopodobnie dalej będą trwały przygotowania. Chcieliśmy powiadomić o tym wszystkim Niall'a. Niestety, nie odbierał. Ani ode mnie, ani od Dylana. To powodowało, że martwiłam się jeszcze bardziej. A co jeśli Brown go dorwał? Wszyscy starali mi się pomóc i uspokoić, ale to nie pomagało. Horan się z nami nie kontaktuje, a ja niedługo mam skonfrontować się z Tylerem. Nie dam rady. Cholera. To dla mnie zbyt wiele.
-Zmywajmy się. Spotkamy się jutro. Musimy odpocząć, bo ta noc była ciężka. - powiedział Dylan. Byłam mu wdzięczna za te słowa. Miałam dość tego wszystkiego. Wstaliśmy od stołu. Odprowadziłam ich do wyjścia i zamknęłam drzwi. Poszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, czując jak pod powiekami zbierają się łzy. Wzięłam do ręki telefon i wysłałam wiadomość.

Ja: Potrzebuję Cię, Niall. Nie dam rady bez Ciebie...

~*~

Obudziłam się po kilku godzinach. Nie mogłam spać spokojnie. Ciągle w głowie przewijały mi się myśli o Niall'u, Tylerze, o tym wszystkim, co dzieje się w moim życiu. Co jeśli to się nie uda? Co jeśli Tyler nas przechytrzy i ktoś z nas zginie? Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Muszę postawić się na nogi. Nie dam rady, jeśli będę taka słaba. Nawet jeśli taka jestem, to muszę sprawiać odwrotne wrażenie. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Musiałam się wyłączyć. Nie było mi to dane, gdyż po chwili dostałam wiadomość. Wzięłam do ręki telefon.

Nieznany: Tęskniłaś, Jenny? Spokojnie. Lepiej pożegnaj się z bliskimi. Jesteś następna. T.

Serce zaczęło walić mi mocniej. Czytałam wiadomość w kółko i w kółko. Dopiero teraz zaczyna docierać do mnie to, co ma się stać. On chce mnie zabić. Moje życie się skończy. Nie mogę w to uwierzyć. Poczułam wibracje w telefonie.
-H-halo? - spytałam.
-Widziałem sms-a. - powiedział Dean.
-Co teraz? - wyszeptałam bojąc się, że ktoś inny może mnie teraz słuchać.
-Zmiana planów. Zaczynamy jutro w nocy. - odparł, a ja wybuchnęłam płaczem.

~*~

-Jenny, coś się stało? - zapytała moja mama po tym jak do niej zadzwoniłam. Musiałam się z nią skontaktować. Kto wie, czy to nie jest ostatni raz, kiedy ją słyszę.
-Nie. Chciałam po prostu wiedzieć, co u ciebie i taty. - powiedziałam łamiącym się głosem.
-U nas dobrze. Jesteśmy nad morzem. Pogoda jest świetna. Tata wyszedł z naszymi sąsiadami na zakupy, a ja zostałam w hotelu. Chcą wieczorem zrobić małą imprezkę, a ja już wiem jak skończy twój tata. - zaśmiała się, a ja za wszelką cenę starałam się zapamiętać każdy dźwięk jej melodyjnego głosu. - Jesteś pewna, że wszystko ok? - zmartwiła się.
-Jest ok. Cieszę się, że dobrze się bawicie. Muszę kończyć. - powiedziałam, czując, że brakuje chwili zanim rozkleję się na dobre. - Pozdrów tatę. Pamiętajcie, że was kocham. Pa. - zakończyłam rozmowę i już nie byłam w stanie kontrolować swoich emocji. Została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia.

Ja: Jeśli to czytasz, to wiesz także, co mamy zamiar zrobić. Chcemy Ci pomóc Niall i skończyć to wszystko raz na zawsze. Zmieniliśmy plany, startujemy już dzisiaj za kilka godzin. Boję się jak cholera, ale myśl, że robię to dla ciebie pomaga mi. Chcę, żebyś był szczęśliwy i cokolwiek się stanie, mam nadzieję, że będziesz. Chciałabym móc przytulić się do Ciebie i nawet pocałować. Tęsknię za Tobą. Chcę żebyś pamiętał jedną rzecz. Że kocham Cię całym sercem. Oby do zobaczenia.

~*~

Siedzimy w samochodzie Dean'a. Luke bawi się swoimi palcami. Lydia patrzy przez okno. Dean sprawdza magazynek w swojej broni. A Dylan związuje moje ręce sznurem. Pistolet schowany za moim paskiem wbija mi się w biodro. Nawet nie zwracam uwagi na szybkie bicie mojego serca. Chyba się do tego przyzwyczaiłam. Sztuczna rana zrobiona na moim czole zaczyna mnie irytować. Ale to wszystko musi wyglądać wiarygodnie. Nie musieliśmy nawet malować mi sincy pod oczami, bo one już tam były. Efekty nieprzespanych nocy dały o sobie poznać. Sznury wbijają się w moje nadgarstki. I tak są zawiązane dość luźno, bo muszę mieć dostęp do broni. Wzdycham głośno. Wszyscy na mnie spoglądają.
-Spokojnie, mała. Wszyscy wyjdziemy z tego cało. - mówi Dylan głaszcząc moje kolano. Wymuszam uśmiech. Nie jestem w stanie naprawdę się ucieszyć na jego słowa. Nie w tej sytuacji.
-Już czas. - mówi Dean. Wychodzimy z auta. Przytulam każdego po kolei. Jest to dość ciężkie ze związanymi dłońmi, ale daję radę. Na końcu zostaje Luke. Obejmuje mnie swoimi rękoma i mocno przytula.
-Co by się nie stało, musisz wiedzieć, że zrobię wszystko, żebyś wyszła z tego cało. Jesteś dla mnie najważniejsza. - szepcze, a ja spoglądam w jego oczy.
-Mówię to w zlym momencie, ale naprawdę kocham cię, Luke. Nie tak jak ty mnie, ale na swój własny sposób. Nie chcę żeby coś Ci się stało. - całuję go w policzek i czuję jak jego tętno przyspiesza. Stajemy przy reszcie. Patrzymy się na siebie, ale nikt nic nie mówi. Czas na moment się zatrzymuje. Wiemy, że będzie ciężko. Nie mamy pojęcia, czy wyjdziemy z tego cało. Znam ich krótko, ale wiem, że to oni są moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Nie Katy, nie Louis, nie Perrie, którzy teraz bawią się na wakacjach. Tylko ta czwórka, która właśnie stoi przed moimi oczami. Luke. Dylan. Lydia. Dean. Ryzykują własne życie, by pomóc mi i Niall'owi. Nie jestem w stanie wyrazić tego, co do nich czuję. Kocham ich jak własną rodzinę. Mój wzrok zatrzymuje się na Dean'ie, który w tym momencie kiwa głową.
-Zaczynamy.

***
Przedostatni. Jeszcze jeden.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 31.

-Niall? - zapytałam cicho, nie wierząc, że właśnie do mnie zadzwonił.
-Janie. - wyszeptał.
-O mój Boże. - zatkałam usta dłonią. W oczach zebrały mi się łzy. - To nie jest możliwe.
-Ja chciałem tylko powiedzieć, że cię przepraszam. Wiem, że tego nie zrozumiesz, ale nie miałem innego wyboru. Dobrze wiesz, że to wszystko to moja wina. Rozmawiałem z Dylanem. Jesteś w dobrych rękach. Jeżeli coś będzie się dziać, on mi o wszystkim powie. Pamiętaj, że zawsze jestem obok. Nie ważne, co by się stało, będę przy tobie. - powiedział, a mi zaparło dech w piersiach.
--Niall, potrzebuję cię tu. - wyszeptałam, a mój głos się załamał.
-Proszę cię, nie płacz. Obiecuję ci, zrobię wszystko, żebyś mogła być szczęśliwa. Uważaj na siebie i pamiętaj, że jestem tuż obok ciebie. Odezwę się niedługo. Kocham Cię, Janie. - dodał i zakończył połączenie. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie zdawał sobie sprawy, że moje serce właśnie pękło po raz kolejny.

~~~

Obudziło mnie głośne pukanie w drzwi. Niepewnie otworzyłam oczy. Próbowałam dłonią znaleźć mój telefon leżący na szafce przy łóżku. Odnalazłam go i sprawdziłam godzinę. 7:23. Kto próbuje dostać się do mojego mieszkania o tej porze.
-Jenny, proszę cię, otwórz. - słyszałam czyjś głos za drewnianą powłoką. Wstałam z łóżka i złapałam bluzę, która leżała na krześle. Założyłam ją i wyszłam na korytarz. Otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi zdenerwowanego Luke'a.
-Co ty tu robisz? - zapytałam niebyt przyjemnie. Byłam na niego zła. Nie wiem, czy bardziej przez to, że wczoraj nie chciał ze mną rozmawiać, czy przez bezczelne obudzenie mnie o 7 rano.
-Musimy porozmawiać. - powiedział i wszedł do mojego mieszkania, kierując się do salonu.
-Jasne, wejdź. Nie wiem, po co pytasz czy możesz. - przewróciłam oczami. Dołączyłam do niego i usiadłam na fotelu jak najdalej od chłopaka. Było dość chłodno, więc zasunęłam bluzę, którą miałam na sobie. Dopiero teraz zauważyłam, że należy ona do Niall'a. Miałam ją na sobie w dniu kiedy wyjechał. Zaciągnęłam rękawy na swoje zimne dłonie i wtuliłam się w miękki materiał pachnący męskimi perfumami. - Teraz nagle chcesz rozmawiać? - spytałam.
-Wiem, że wczoraj zachowałem się okropnie, ale byłem zdenerwowany tym, że wróciłaś do Manchesteru i to na dodatek sama, bez Niall'a. - odpowiedział, a ja już miałam mętlik w głowie.
- Czyli wolałbyś, żebym nie przyjeżdżała tylko została z Niall'em w Londynie? - zapytałam, chcąc upewnić się, czy dobrze go zrozumiałam.
-Dziwnie to brzmi, huh? - prychnął. - To już jest chyba odpowiednia pora, żeby wyjawić swoje sekrety, nie sądzisz? - spytał, a ja westchnęłam głośno i pokiwałam głową. -Jenny, ja wiem, że pisze do ciebie Tyler. Nie mam pojęcia dlaczego, ale liczę, że mi to wyjaśnisz. Znam go jeszcze z Australii. Nie mówiłem ci o tym, ale tam nie zawsze było kolorowo. Miałem zły okres w życiu. Wpadłem pod skrzydła Browna. Byłem młody i myślałem, że to będzie fajne. Wtedy czułem się niesamowicie, ten dreszczyk emocji, adrenalina, kiedy wychodziliśmy na miasto i wszyscy się nas bali. Mieliśmy broń, alkohol, narkotyki. Nie potrzeba mi było nic do szczęścia. Aż w końcu mieli zgarnąć mojego brata, który raz pojawił się tam, gdzie nie powinien. Kazali mi go przyprowadzić, a oni mieli zająć się resztą. Nie zgodziłem się. Powiedziałem im, że nie będę mieszał w to mojej rodziny i wyrzucili mnie, obijając mnie wcześniej. Potem poznałem chłopaków z zespołu i ciebie w Santa Cruz. Zmieniłem się, zapomniałem o tym wszystkim. Do czasu aż nie dostałem wiadomości, że muszę się z nim spotkać. Powiedział, że to ostatni raz. Groził mi, więc musiałem się zgodzić dla dobra was wszystkich. Miałem pomóc mu w znalezieniu osób z jego listy. Wszystko było w porządku, do czasu, gdy nie zobaczyłem, że szuka ciebie. Próbowałem dowiedzieć się, o co chodzi, ale Tyler powiedział, że już mnie nie potrzebuje i mogę odejść. Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale wyjechałaś, więc doszedłem do wniosku, że z Niall'em w Londynie będziesz bezpieczna. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałem, ale nie sądziłem, że -Niall wyjedzie a Ty wrócisz z powrotem. - powiedział, a mnie zamurowało. Mój chłopak właśnie powiedział, że współpracuje z gangsterem, który planuje mnie zabić. Czy życie może być jeszcze gorsze?
-Luke, ten cały Tyler. On próbuje mnie zabić. - wyszeptałam, czując jak łzy zbierają się w moich oczach.
-Co?! - krzyknął, a ja aż podskoczyłam ze strachu. Błagam, chce mieć to wszystko z głowy.
-Nie wiesz nic o przeszłości Niall'a. Brown chce się zemścić za śmierć swojego brata i zabija kogoś bliskiego jego dawnych wspólników.
-Czyli Niall pracował kiedyś dla Browna? - zapytał Luke.
-Tak.
-Skąd o tym wiesz?
-Przeszłość Niall'a to złe wspomnienia, ale także dobrzy przyjaciele, którzy aktualnie pomagają mi teraz przetrwać. - powiedziałam, przecierając swoją twarz dłonią. To dla mnie zbyt wiele. -Luke podszedł do mnie i kucnął przed moim fotelem.
-Gdzie on teraz jest? - spytał delikatnie, głaszcząc moje udo.
-Nie wiem, Luke. Odszedł, bo stwierdził, że to wszystko to jego wina i nie chce mnie narażać po raz kolejny. Problem w tym, że bez niego jestem w gorszym niebezpieczeństwie. Powiedział, że wróci, jak załatwi wszystkie sprawy z Brownem. Boję się o niego tak bardzo. - wyszeptałam ostatnie zdanie i prawie się rozkleiłam. Hemmings podniósł mnie delikatnie i posadził na swoich kolanach pozwalając mi wtulić się w jego ciało. Sunął ręką w dół i w górę moich pleców. Był to taki delikatny gest, a sprawił, że prawie całkowicie się uspokoiłam.
-Spokojnie, Jenny. Pomogę ci znaleźć go, choćbym nawet sam miał przez to ucierpieć. - odsunęłam się od niego delikatnie i spojrzałam w te jego niebieskie oczy, które tak bardzo przypominały te Niall'a.
-Dlaczego?
-Widzę, jak na niego patrzysz. Widzę tą iskierkę w twoich oczach, gdy tylko pojawi się blisko ciebie. To jak z nim rozmawiasz albo się z nim śmiejesz. Możesz mówić, co chcesz, ale ja dostrzegam te wszystkie małe rzeczy. Jestem pewien, że nigdy nie przestałaś go kochać. I choćbym oddał wszystko, żebyś kiedyś mogła czuć do mnie chociaż część tego, co czujesz do niego, nie mogę tego zrobić. Nie chcę odbierać ci tego szczęścia, które on ci daje, samą jego obecnością. Bo jedyne czego chcę to twoje szczęście. A ja nie jestem tym kolesiem, który ci je da. Tym kimś jest Niall. Nie chcę cię powstrzymywać. Ale obiecuję, że jeżeli on cię skrzywdzi, to oberwę mu jaja. - powiedział patrząc prosto w moje oczy, z których już od dawna leciały łzy.
-Luke, tak bardzo cię przepraszam. - wyszeptałam. On otarł kciukiem mój policzek.
-Możesz zrobić dla mnie jedną rzecz?
-Wszystko.
-Pocałuj mnie ten ostatni raz. - powiedział, a ja nie czekając dłużej zbliżyłam się do niego, łącząc nasze usta w tym magicznym, ostatnim pocałunku.

~~~

-Słuchajcie, musimy pomyśleć nad jakimś planem. - powiedział Dylan. Zadzwoniłam do niego kilka minut po mojej rozmowie z Luke'iem. Postanowiliśmy zacząć działać, a z racji tego, że Hemmings mógł skontaktować się z Brownem, chcieliśmy to wykorzystać. Dylan powiedział, że spróbuje złapać kontakt z Niall'em. Mówiłam mu, że dzwonił do mnie w nocy, ale jego ta wiadomość nie ucieszyła. Twierdził, że coś się musi dziać. Jutro miał do nas dołączyć Dean, do którego również dzwoniłam. Jeszcze dziś miała przyjechać Lydia. Tak, ta sama Lydia, z którą wcześniej spotykał się Niall, o którą byłam tak cholernie zazdrosna. Okazało się, że ona również ma wspólną przeszłość z Niall'em. Coraz więcej tajemnic wychodzi na światło dzienne. Może w końcu dowiemy się wszystkiego i zaczniemy pracować. - Teraz mamy małą przewagę nad Brownem, skoro Luke jest po naszej stronie. Będziesz naszą wszywką. Tylko musisz znów zakręcić się wokół Tylera. Wymyślimy coś, co go przekona. Dean załatwi nam sprzęt i będziemy mogli podrzucić mu pluskwę. Musimy być bardzo ostrożni. On może być wszędzie.
-Aktualnie znajduje się w The Midland. Ma tam też kilku swoich ludzi. Ostatnio było ich czterech. - powiedział siedzący obok mnie Luke. Obejmował mnie ramieniem, ale nie czułam się niekomfortowo. To było takie zwykłe, przyjacielskie wsparcie. Przyzwyczaiłam się do jego bliskości.
-Zaczynasz mi się podobać, Hemmings. Jednak przydajesz się bardziej niż przypuszczałem. - mrugnął do niego Dylan, a ja się delikatnie zaśmiałam. Uwielbiam tego człowieka. - Ustalmy nasze priorytety.
-Jenny musi być bezpieczna. - powiedział Luke, ściskając mocniej moje ramię.
-A Niall ma wrócić cały i zdrowy.

***
Hej hej, to ja! Cieszycie się? :D
Nie wiem, co sądzić o tym rozdziale. W końcu rozwiązałam problem z Luke'iem. Yeey! No i zaczynamy akcję "Ratujemy Nenny!" :)
Komentujcie, proszę!
Kocham Was xx