wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 27.

Nieznany: Dean jednak nie wyszedł z wprawy. Życzę powodzenia w dalszym poszukiwaniu informacji. Złap mnie, Jenny, jeśli potrafisz. T.

Nie wytrzymałam. Opadłam na stojącą obok mnie kanapę i wzięłam głęboki wdech. Łzy popłynęły po moich policzkach. Czułam, że powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem, nad całym moim życiem. Zaczęłam się trząść. Sama nie wiem czemu. Czy to przez płacz? Czy to przez chłód który poczułam? Czy to przez moją cholerną bezradność? Po raz kolejny usłyszałam dźwięk dochodzącego sms-a.

Nieznany: Zanim to ja złapię Ciebie.

Niall i Dean spojrzeli na komputer. Blondyn walnął z całej siły w biurko.
-Zabiję go! Zapierdolę go własnym rękami! Najpierw jego potem siebie! - krzyknął Horan i wszedł na górę po schodach. Niewiele myśląc pobiegłam za nim.
-Niall? Co Ty wygadujesz? - krzyknęłam za nim. Zatrzymał się w korytarzu. Wziął głęboki oddech.
-Nie widzisz tego?! - zapytał. Skuliłam się pod jego gniewnym tonem. Nigdy nie mówił do mnie w ten sposób.
-Nie rozumiem o czym mówisz. - wyszeptałam.
-Jak możesz tego nie rozumieć?! Do cholery, Jenny! Wszystko, wszystko co złe przytrafia Ci się przeze mnie! Zawsze, kurwa, zawsze! Wpierdalam Ci się w życie, a potem rozwalam je na małe kawałeczki! Jestem pieprzonym potworem! Nie pozwolę, żebyś po raz kolejny przeze mnie cierpiała. Jeśli Brown chce kogoś dorwać, to niech zabije mnie, a nie Ciebie. To moja wina, moje problemy i już więcej nie będę Cię w nie plątał. To koniec, Jenny. - powiedział i patrzył na mnie intensywnym wzrokiem.
-Niall, nie... - wyszeptałam i wybuchłam płaczem. Podeszłam do niego i zaczęłam szarpać za jego koszulkę. - Słyszysz?! Nie możesz mi tego zrobić! - krzyczałam na niego i biłam w klatkę piersiową. - Chcesz mnie tak teraz zostawić?! - nie przestawałam go uderzać. Złapał mnie za moje nadgarstki i odsunął od siebie. Puścił mnie, a ja momentalnie upadłam na kolana. Siedziałam na środku korytarza. Zalana łzami. Już nie krzyczałam. Patrzyłam tylko na niego. Moje serce po raz kolejny dostało bardzo mocny cios. Po raz kolejny od niego. Nie wiem ile jest jeszcze w stanie wytrzymać. Moje serce. To jest jak z futbolem amerykańskim. Za każdym razem, gdy gracz dostaje cios, tworzy się na jego mózgu mała blizna nie zauważalna dla lekarzy. Aż w końcu po nieskończonej ilości uderzeń, mózg nie wytrzymuje. Gracz zaczyna wariować, aż w końcu ze swojej bezradności kończy ze swoim życiem. Tak jest z moim sercem. Każdy ból w nie zadany, każdy cios w jego kierunku powoduje, że pojawia się na nim niedostrzegalna rana. A najgorsze jest to, że nie wiem ile będzie w stanie jeszcze przetrwać póki nie przestanie funkcjonować. I siedzę na tym korytarzu. Cała zalana łzami. W domu Dean'a Knightley, który obserwuje całą sytuacje z drzwi od piwnicy. Patrzę, jak wysoki, niebieskooki blondyn wycofuje się w stronę wyjścia. Z ruchu jego warg mogę odczytać jedynie "przepraszam". Odwraca się i wychodzi. Zamyka za sobą drzwi. Drzwi, w które bezradnie patrzę się przez następne minuty. Drzwi, przez które wyszedł Niall. Drzwi, przez które opuściła mnie miłość mojego życia. Drzwi, których widok zapamiętam do końca mojego życia. Drzwi, które zmieniły tak wiele. Drzwi, które zakończyły wszystko, łącznie z moim życiem.

***
Na początku: pleaseee, don't hate me.
Nie chciałam, żeby ciągle było dobrze. Jak to mówią: jak się wali, to wszystko.
Ot, taki smutny rozdział.
Chciałam Was też poinformować, że za miesiąc mam maturę, więc mogę być nieobecna przez ten czas. Ale obiecuję, że po maturze będę pisać częściej i dłużej. xx

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 26.

Po raz kolejny czekaliśmy na to aż Dean otworzy nam drzwi. Przed tym, jak tu dotarliśmy zajechaliśmy do mojego domu po mój telefon. Rodzice byli trochę źli, że nie wróciłam na noc, ale gdy dowiedzieli się, że cały czas byłam z Niall'em, wszystko było już ok. Wiedzą, że nic mi z nim nie grozi, bo od zawsze dbał o moje bezpieczeństwo bardziej niż swoje. Zdążyłam się jeszcze przebrać w czyste ciuchy, bo te, które dał mi Horan były o wiele za duże. Chociaż zostawiłam jego bluzę na swoich ramionach bo była bardzo ciepła, a dzisiejsza pogoda, pomimo świecącego słońca nie należała do najlepszych.
-Nie wiem czemu czekacie. Mogliście wejść bez pukania. - powiedział uśmiechnięty Dean zaraz po tym, gdy otworzył nam drzwi. Spojrzałam na niego i rumieniec sam wkradł mi się na twarz, bo ciągle nie mogę przyzwyczaić się do niego i do tego, jak bardzo mnie onieśmiela. Zachowuję się jak Ana, gdy była blisko Christiana, jeśli wiesz o czym mówię.
-Wiesz, nie chcieliśmy Ci w coś wejść. - zaśmiał się blondyn.
-Niestety, jak wiesz od zawsze mieszkam sam, a wszystkie fajne dziewczyny sprzątają mi sprzed nosa moi, podobno, najlepsi kumple. - spojrzał wymownie na mnie, a potem na Niall'a. O. Mój. Boże. Czy on właśnie powiedział, że jestem fajna? Zaraz się przewrócę. Mój przyjaciel tylko prychnął. - Tak, tak. Wiem. Rozumiem. Rybka lubi pływać. - zaśmiał się Dean i zszedł do piwnicy.
-Niall, co znaczy to "rybka lubi pływać"? - spytałam, gdy ruszyliśmy za brunetem.
-Oh, to. - zachichotał, a ja mogę przysiąc, że to najlepszy dźwięk na świecie. - W zasadzie oznacza to, że  w morzu jest wiele ryb i że musi poszukać innej, bo ta jest moja.
Czy on właśnie powiedział, że jestem jego?
Cholera.
Jak się oddycha?
Wdech. Wydech.
Tak to szło?
-Okej. - odpowiedziałam tylko, bo na nic innego nie byłam w stanie się wysilić. Zeszliśmy na dół, podałam Deanowi telefon, a on od razu podpiął go do swojego komputera.
-Pisał do ciebie przez te dwa dni? - spytał Dean nie odrywając wzroku od ekranu monitora.
-Nie, ostatnio dostałam sms-a jakieś trzy lub cztery dni temu.
Nastała chwila ciszy. Serce waliło mi coraz mocniej. Za parę sekund dowiem się, kto jest moim prześladowcą. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie uszło to uwadze Niall'a, który od razu objął mnie ramieniem. Nachylił się do mojego ucha.
-Hej, nie denerwuj się. Pamiętaj, że ja zawsze tu jestem, obok Ciebie. I nie pozwolę, żeby ktokolwiek wyrządził Ci krzywdę. - wyszeptał. Spojrzałam w jego błękitne oczy i załapałam jego dłoń, splatając nasze place razem.
-Dobra, gołąbeczki. Uruchomiłem moje kontakty w Australii i poprosiłem moich kumpli, żeby zbadali sprawę. Ten T.B. to niejaki Tyler Brown. Na szczęście lub nieszczęście jest o nim bardzo dużo informacji w policyjnych kartotekach. Pochodzi z Anglii, ale gdy był młody jego rodzice się rozwiedli. Wyjechał z ojcem do Australii, mieszkali tam, wpadł w złe towarzystwo. Został szefem tamtejszego gangu. Posądzano ich za kilka morderst, handel narkotykami, porwania, groźby. Standard. Siedział przez ostatnie 3 lata w pace, aż w końcu wypuścili go wcześniej, bo wpłacono za niego kaucję. Najlepsze jest to, że pieniądze wpłynęły z Londynu. Dokładnie od jednego z byłych członków gangu drugiego Browna, jego brata, Arthura. Koleś zmarł jakiś rok temu, ale dopiero teraz powiadomili o jego śmierci Tylera. Jak to bywa, nie może pogodzić się ze stratą brata i powoli wyniszcza każdego członka stada Arthura. Przeważnie zabija lub porywa kogoś bliskiego tej osoby, żeby poczuł stratę taką jak on. Obwinia ludzi brata, że to przez nich zmarł. Niestety nie znamy jego aktualnego położenia, ale wnioskując po ostatnich zabójstwach w naszym mieście, musi być gdzieś blisko. Gość musi być dobry w swoim zawodzie, bo ciężko jest znaleźć na niego jakiekolwiek dowody na miejscu zbrodni. Oboje wiemy jak wyglądały nasze młodzieńcze lata, więc niedługo my staniemy się jego celem. Przykro mi to mówić, ale Ty już możesz nim być. Wszyscy wiedzą, że nie masz kontaktu ze swoimi rodzicami, zatem prawdopodobnie postanowił polować na Jenny. Z tego co wiem, nie wrócił do Londynu sam, tylko z kilkoma współpracownikami. Mogą to być chłopcy w waszym wieku, którzy niedawno się tu sprowadzili czy coś. Musicie być bardzo ostrożni. Najlepiej jakbyś nie spuszczał jej z oczu, Niall. Lepiej dmuchać na zimne. I dobrze by było, gdybyście zniknęli na jakiś czas. Wyjedźcie gdzieś, czy coś. Może chociaż na chwilę da Wam spokój. Jenny, wmontowałem w twój telefon system, który pomoże mi namierzyć Browna. Będę dostawał powiadomienie za każdym razem, jak się z tobą skontaktuje i system pokaże mi gdzie aktualnie się znajduje. Powinno nam to pomóc go złapać. Poproszę chłopaków, żeby nam z nim pomogli. Nie chcemy by komukolwiek stała się krzywda. - powiedział, a mi zaparło dech w piersi. To było niemożliwe. Nie wierzyłam, że ktoś chciał mnie zabić. I to z powodu Niall'a. On miał mnie chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwo. Nagle wszyscy stali się podejrzani. Przecież Luke z chłopakami są z Australii. A co jeśli oni współpracują z Brownem? Czy mój chłopak mógłby postąpić aż tak źle? Czy nasz związek może być tylko przykrywką, żeby mnie dorwać i zabić? Czy mogę ufać swojemu chłopakowi w stu procentach? Nie wiem. Nic nie wiem. Mam mętlik w głowie i jedyne czego chcę, to zniknąć w tej chwili z powierzchni ziemi. Mam dość tych wszystkich problemów, a wizja tego, że na każdym rogu może czekać na mnie zabójca przeraża mnie jeszcze bardziej. Od kilku minut w pokoju panowała cisza. Próbowaliśmy przyswoić nowe informacje. Niall też musiał być w szoku, bo jego ręka nie trzymała mnie już tak mocno, a na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka, która wskazywała to, że chłopak intensywnie o czymś myśli. Podskoczyłam na dźwięk dochodzącego sms-a w moim telefonie. W tym samym momencie na ekranie komputera wyskoczył napis "Nowa wiadomość od: Nieznajomy". Serce waliło mi jeszcze szybciej, o ile to w ogóle możliwe, bo jestem pewna, że tak szybkie tętno nie jest możliwe dla ludzi w moim wieku. Wyciągnęłam drżącą dłoń w stronę urządzenia. Odpięłam je od komputera i odblokowałam ekran. Czułam wzrok chłopaków na sobie. Zakryłam twarz dłonią, nie wierząc w to, co widzę.

Nieznany: Dean jednak nie wyszedł z wprawy. Życzę powodzenia w dalszym poszukiwaniu informacji. Złap mnie, Jenny, jeśli potrafisz. T.

***
Z okazji dnia św. Patryka wstawiam specjalnie dla Was rozdział. Nie jest tak wesoły jak to święto, ale napisałam go już w weekend i postanowiłam go dzisiaj dodać i poznać Wasze opinie na temat tego na górze. Tak jak zawsze liczę na Wasze komentarze.
Kocham Was bardzo mocniutko :*

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 25.

Na wstępie chciałabym Wam bardzo podziękować za komentarze (i na Bloggerze, i na Wattpadzie) :) Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak poprawiacie mi humor nawet jednym słowem. Kocham Was bardzo mocno :* Rozdział pisany na szybko (jest krótki, ups), więc przepraszam za jakiekolwiek błędy. No i z góry bardzo przepraszam, jeśli będziecie zawiedzeni tym, jak potoczą się pewne sprawy, o których zaraz przeczytacie. Mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba. Liczę na  Wasze komentarze i zapraszam Was do czytania :)

***
 Przekręciłam się na prawy bok. Słońce, które wpadało do pokoju nie pozwalało mi kontynuować snu. Śmierć temu, kto wcześniej nie zasłonił rolet. Westchnęłam głośno i powoli otwierałam oczy. Chwilę zajęło mi ogarnięcie sytuacji. Obok mnie leżał Niall. Jego oczy były zamknięte, oddech wyrównany. Wyglądał tak niewinnie. Spojrzałam w dół na jego klatkę piersiową. Jego mięśnie były tak widoczne. Podniosłam dłoń do góry i zaczęłam jeździć palcem po jego wyrzeźbionym brzuchu. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i przekręcił się tak, że obejmował mnie ręką w pasie, a jego głowa leżała na mojej klatce piersiowej, która aktualnie była przykryta tylko... Co do kurwy?! Gdzie moja koszulka?! Dlaczego do cholery śpię tylko w staniku i majtkach?! Spojrzałam w dół, żeby upewnić się, że moja dolna część bielizny jest na swoim miejscu. Westchnęłam głośno. Nie pamiętam praktycznie nic z poprzedniego wieczora, ale musiało stać się wiele. Bardzo wiele biorąc pod uwagę, że śpię z moim "najlepszym przyjacielem" w samej bieliźnie w jego mieszkaniu. Muszę to z nim wyjaśnić, bo chcę wiedzieć wszystko, co się działo. Niall objął mnie mocniej w pasie, jakby przez sen bał się, że mu ucieknę. Nie ucieknę. Raz w życiu to zrobiłam i żałuję tego do dzisiaj.Tęskniłam za nim jak cholera, a teraz mogę rozkoszować się naszą bliskością.

-Co jest, kurwa? - mruknął Niall, budząc mnie kolejny raz tego dnia. Jego telefon dzwonił, gdzieś w pokoju, definitywnie za głośno. Przykryłam się kołdrą i schowałam twarz w jego klatkę piersiową.
-Wyłącz to, błagam. - wyszeptałam. Niestety najgorszą częścią imprezowania jest kac. Oh, i właśnie go mam. Chce mi się pić i wymiotować w tym samym czasie, a ból głowy niestety nie pomaga.
-Ok, pójdę, ale musisz mnie najpierw puścić. - zaśmiał się Niall i dopiero zorientowałam się, że leżę na jego torsie i oplatam jego ciało ręką i nogami. Odsunęłam się momentalnie i prawie spadłam z łóżka. Blondyn na szczęście złapał mnie w odpowiednim momencie i wciągnął z powrotem. Jego śmiech można było usłyszeć w całym bloku.
-Nie bądź tak głośno. - powiedziałam i ukryłam się pod poduszką. Blondyn wstał i odebrał telefon.
-Słucham. - warknął. - Serio?... No to dobrze, tylko po co dzwonisz do mnie tak rano?... Nie mogłeś powiedzieć mi tego później... Dobra, zamknij się... Tak, przyjedziemy... Kiedy? Jak się wyśpimy. Cześć. - rozłączył się i rzucił telefon na podłogę wchodząc z powrotem do łóżka. Położył się na plecach już trochę dalej ode mnie.
Oh, okej. 
Nie musimy się już przytulać.
Nie zależy mi.
-Mam takiego kaca... - wyszeptał.
-Nie wiem, kto ma gorszego. - powiedziałam i uniosłam się opierając się na łokciach. - Wiesz, chyba musimy porozmawiać.
-O czym?
-Pamiętasz coś z zeszłego wieczoru?
-Umm... Tylko do momentu jak wyszliśmy z klubu. Nieźle się bawiliśmy. - zachichotał.
-No a co działo się potem?
-Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie?
-Owszem, ma, bo budzimy się w twoim łóżku, w samej bieliźnie, a w koło są nasze porozwalane ciuchy.
-No i?
-Jak to "no i?"? Niall, wiesz, że mogło dojść do czegoś? Jakby... Co jeśli uprawialiśmy seks?
-Umm, to muszę cię chyba zmartwić... - powiedział i schylił się po coś do podłogi. Podniósł rękę i pokazał opakowanie po prezerwatywie.
-O mój Boże... - zakryłam twarz dłońmi. Nie, nie mogliśmy tego zrobić. Nie wierzę...
-Ej, spokojnie. Nie jest otwarta. - powiedział i pokazał mi opakowanie, żebym sprawdziła. Kamień spadł mi z serca.
-Dzięki, Bogu... - wyszeptałam i odłożyłam rzecz na szafkę przy łóżku. Niall nagle zaczął się śmiać. - Z czego się śmiejesz? - zapytałam, a on zaczął śmiać się dalej. Powoli uśmiech wkradał się też na moją twarz, bo jego śmiech jest taki zaraźliwy. - Niall! Powiedz mi!
-Wyobraź sobie, co musiało się tu wczoraj dziać. - powiedział. - Byliśmy tak pijani, że nie wytrzymaliśmy nawet gry wstępnej. -  zaśmiał się jeszcze głośniej, a ja walnęłam go poduszką.
-To nie byłoby śmieszne, gdybyśmy to jednak zrobili. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Usnęłabyś w trakcie. - zaśmiał się ponownie, a ja nie mogłam uwierzyć, że rozmawiamy o tym, co by było gdybyśmy uprawiali seks.
-Horan! Skończ!
- Zamiast twoich jęków usłyszałbym chrapanie. - zaczął się tak śmiać, że nie mógł złapać powietrza.
-Błagam! Twoje żarty sprawiają, że czuję się niekomfortowo.
-Sorry, kochanie. Z rana zawsze mam zboczony humor. - zaśmiał się. Wstał z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy. - Idę pod prysznic. Musimy jechać potem do Dean'a, bo wywęszył kim może być twój prześladowca. Później będziesz mogła skorzystać z łazienki. - powiedział. Już miał wyjść z pokoju, gdy zatrzymał się w samym progu. - Jedno pytanie.
-Słucham.
-Czy gdybyśmy to zrobili, żałowałabyś? - spytał już całkiem poważnie.
Czy żałowałabym? Nie wiem. Zdradziłabym swojego chłopaka, którego i tak mam wrażenie, że zdradzam bo spędzam noc z Niallem w jednym łóżku. Ale wiem też, że czułabym się najlepiej na świecie, bo w głębi serca potrzebuję jego bliskości bardziej niż tlenu. Żałowałabym?
-Nie. - wyszeptałam, a chłopak z uśmiechem wyszedł z pokoju.