poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 1.

*Perspektywa Jenny*
Kolejny dzień. Obudził mnie dźwięk mojego budzika, którego mam już dość po tym, jak budzi mnie każdego ranka i oznajmia, że nadszedł ten czas, aby wstać i podnieść się z łóżka. A nie mam na to najmniejszej ochoty od jakiś dwóch lat. Wcisnęłam przycisk na ekranie telefonu i rzuciłam się twarzą na poduszkę. Nienawidzę poniedziałków. Opuściłam moje ciepłe królestwo i udałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrana w jakieś ładniejsze ciuchy poszłam do kuchni, by utwierdzić się w przekonaniu, że moja lodówka świeci pustkami. Nie mam wyjścia, zjem na uczelni. Odkąd zamieszkałam sama w swoim własnym mieszkaniu w Manchesterze jest mi trochę ciężej. Od poniedziałku do piątku studiuję, a w weekendy pracuję dorywczo w kawiarni. Nie mam czasu dla siebie, co tu dopiero wspominać o przyjaciołach. Co prawda widuję się z nimi czasem na zajęciach, ale to nie to samo, co kiedyś. Staram się spędzić każdą wolną chwilę z nimi i z Dave'm. Umm, może wyjaśnię. Dave to mój chłopak. Jest ode mnie rok starszy i jest świetnym facetem. Jesteśmy razem od dwóch miesięcy. Poznaliśmy się na stołówce na uniwersytecie. Kocham go, chociaż wiem, że to nie jest to samo, co łączyło mnie z... Niall'em. I nie wiem, czy kiedykolwiek pokocham kogoś tak bardzo jak jego. Nie widziałam się z nim już tyle czasu. Czasami przyłapuję się na myśleniu o nim. Ale wiem, że to i tak nic nie zmieni. Nienawidzę go za to, że mnie tak potraktował. Próbował mi się tłumaczyć, że to nieprawda, że to głupi żart. Nie wierzyłam mu. Od tamtej portu nie rozmawiałam z nim. Widziałam go potem tylko raz. Jak był w szpitalu. Mieli akcję z Arthurem. Został dźgnięty nożem. Odwiedziłam go. Chodziłam do lekarzy, pytałam co z nim. Nie wiedział, że byłam. Nie chciał, żebym w ogóle go odwiedzała. Miał do mnie żal o to, że nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Nie dziwię się, ale ja naprawdę miałam dość jego i tej całej sytuacji. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Odstawiłam kubek z gorącą herbatą na blat kuchenny i sięgnęłam po leżącą w mojej kieszeni komórkę.

Dave: Hej xx Spacer po szkole?
Ja: Jasne, kończę o 15. Będę czekać przy głównych drzwiach. ;)

Dzień w szkole minął dość szybko. Nim się obejrzałam, już wychodziłam z ostatnich zajęć. Szłam w stronę umówionych drzwi i już z daleka mogłam dostrzec uśmiechniętego bruneta.
-Cześć. - przywitałam go całusem.
-Hej. To co? Park i lody? - spytał łapiąc moją dłoń w swoją i kierując się na zewnątrz.
-Z chęcią. - uśmiechnęłam się. Byliśmy już w parku, gdy nagle dostałam wiadomość od Perrie.

Perrie: Musimy się spotkać. Sytuacja krytyczna.
Ja: Co się dzieje?
Perrie: Niall jest w mieście.

I w tym momencie poczułam, jak moje serce stanęło w miejscu.

***
Witam po ogromnej przerwie! Musiałam znaleźć trochę czasu dla siebie i bliskich, i postanowiłam trochę odpocząć od pisania. Wracam do Was ze świeżutkim pierwszym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i została ze mną choć część moich czytelników. Rozdział krótki, wiem, ale muszę sobie przypomnieć jak to jest pisać takie historie. Przepraszam też, ze nie komentowałam Waszych blogów, ale obiecuję poprawe. Nadrabiam zaległości i będę na bieżąco. To chyba tyle. Jak możecie to komentujcie. Kocham Was wszystkich! ♡

3 komentarze:

  1. Jeeeejuu!!! Kochana jak mi Ciebie brakowało!!! Niemalże codziennie (odkąd dowiedziałam się, że napisałaś prolog) wchodziłam na tego bloga z nadzieją, że pojawił się pierwszy rozdział. No i nareszcie jest!!! Trochę krótki, ale mimo wszystko wspaniały!!! Ale mówiąc szczerze to jestem zrozpaczona tym, że cała sytuacja z Niall'em tak się skończyła... Przecież oni byli dla siebie stworzeni... Oni się kochali! I wszystko przez Zayn'a! Oj nawet nie wiesz jak często wracałam do ostatniego rozdziału i miałam łzy w oczach... A teraz czytam pierwszy na tym blogu i znów ledwo powstrzymuję łzy... Jaki Dave??? Przecież... No w sumie miała prawo ułożyć sobie życie z kimś innym, ale... Niall! On miał jej to wytłumaczyć i mieli żyć długo i szczęśliwie!!! Boziu... To wszystko jest jeszcze takie tajemnicze, taki zagmatwane, że sama na razie nie mogę się połapać... No, ale skoro ona przychodziła do niego do szpitala to na pewno go KOCHA!!! Gdyby jej na nim nie zależało to by go olała... Nie wiem co mam myśleć... No i jeszcze to zakończenie... Przyznam szczerze, że bardzo się stęskniłam za Twoimi niedopowiedzianymi rozdziałami! Już się nie mogę doczekać następnego... Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej ta historia więc mam nadzieję, że w miarę swoich możliwości będziesz dodawała rozdziały jak najczęściej! A teraz... życzę duużo weny i wspaniałych pomysłów. Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na swojego nowego bloga (bo nie wiem czy wiesz, ale już powstał i cały czas się rozwija) http://one-moment-can-change-everything-1d.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od notki
    - Życie prywatne jest bardzo ważne i nie można go zaniedbywać przez rzeczy podrzędne takie jak pisanie bloga. To bardzo dobrze, że postanowiłaś zrobić tą przerwę, mam nadzieję, że spędzona pomyślnie.
    - Nie wyszłaś z wprawy ani trochę.
    - Ja zostałam.
    - Od niecałych dwóch miesięcy i ja zabrałam się za pisanie, ale mimo iż robię to regularnie co tydzień, to dalej nie umiem pisać długich ani ciekawych. Poza tym nie liczy się ilość, a jakość. A jakość jest rewelacyjna. Jak zawsze.
    - Oczywiście, że mogę komentować. Właśnie to robię.
    A co do rozdziału:
    Po przeczytaniu prologu porządnie mną wstrząsnęło, ale z czasem mi się odmieniło. Teraz ulubowałam sobie w komplikowaniu życia bohaterom, więc jestem wielce usatysfakcjonowana faktem, że Jenny ma kogoś. To znacznie utrudni sprawę. Tylko cały czas się zastanawiam jak mu kiedyś powie to, że jednak Niall'a kocha bardziej (bo to, że lubię utrudnienia nie znaczy, że nie oczekuję happy end'u). Poza tympojawiło się zahaczenie o wątek kryminalistyczny, a przez oglądanie z babcią na feriach mnóstwa seriali kryminalnych mam na to szczególną fazę.
    "Niall jest w mieście." - I w tym momencie poczułam, jak na mojej twarzy pojawia się wielki banan.
    Podsumowując, jest rewelacyjnie, a może być jeszcze lepiej, więc weny i do następnego <333

    OdpowiedzUsuń