wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 26.

Po raz kolejny czekaliśmy na to aż Dean otworzy nam drzwi. Przed tym, jak tu dotarliśmy zajechaliśmy do mojego domu po mój telefon. Rodzice byli trochę źli, że nie wróciłam na noc, ale gdy dowiedzieli się, że cały czas byłam z Niall'em, wszystko było już ok. Wiedzą, że nic mi z nim nie grozi, bo od zawsze dbał o moje bezpieczeństwo bardziej niż swoje. Zdążyłam się jeszcze przebrać w czyste ciuchy, bo te, które dał mi Horan były o wiele za duże. Chociaż zostawiłam jego bluzę na swoich ramionach bo była bardzo ciepła, a dzisiejsza pogoda, pomimo świecącego słońca nie należała do najlepszych.
-Nie wiem czemu czekacie. Mogliście wejść bez pukania. - powiedział uśmiechnięty Dean zaraz po tym, gdy otworzył nam drzwi. Spojrzałam na niego i rumieniec sam wkradł mi się na twarz, bo ciągle nie mogę przyzwyczaić się do niego i do tego, jak bardzo mnie onieśmiela. Zachowuję się jak Ana, gdy była blisko Christiana, jeśli wiesz o czym mówię.
-Wiesz, nie chcieliśmy Ci w coś wejść. - zaśmiał się blondyn.
-Niestety, jak wiesz od zawsze mieszkam sam, a wszystkie fajne dziewczyny sprzątają mi sprzed nosa moi, podobno, najlepsi kumple. - spojrzał wymownie na mnie, a potem na Niall'a. O. Mój. Boże. Czy on właśnie powiedział, że jestem fajna? Zaraz się przewrócę. Mój przyjaciel tylko prychnął. - Tak, tak. Wiem. Rozumiem. Rybka lubi pływać. - zaśmiał się Dean i zszedł do piwnicy.
-Niall, co znaczy to "rybka lubi pływać"? - spytałam, gdy ruszyliśmy za brunetem.
-Oh, to. - zachichotał, a ja mogę przysiąc, że to najlepszy dźwięk na świecie. - W zasadzie oznacza to, że  w morzu jest wiele ryb i że musi poszukać innej, bo ta jest moja.
Czy on właśnie powiedział, że jestem jego?
Cholera.
Jak się oddycha?
Wdech. Wydech.
Tak to szło?
-Okej. - odpowiedziałam tylko, bo na nic innego nie byłam w stanie się wysilić. Zeszliśmy na dół, podałam Deanowi telefon, a on od razu podpiął go do swojego komputera.
-Pisał do ciebie przez te dwa dni? - spytał Dean nie odrywając wzroku od ekranu monitora.
-Nie, ostatnio dostałam sms-a jakieś trzy lub cztery dni temu.
Nastała chwila ciszy. Serce waliło mi coraz mocniej. Za parę sekund dowiem się, kto jest moim prześladowcą. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie uszło to uwadze Niall'a, który od razu objął mnie ramieniem. Nachylił się do mojego ucha.
-Hej, nie denerwuj się. Pamiętaj, że ja zawsze tu jestem, obok Ciebie. I nie pozwolę, żeby ktokolwiek wyrządził Ci krzywdę. - wyszeptał. Spojrzałam w jego błękitne oczy i załapałam jego dłoń, splatając nasze place razem.
-Dobra, gołąbeczki. Uruchomiłem moje kontakty w Australii i poprosiłem moich kumpli, żeby zbadali sprawę. Ten T.B. to niejaki Tyler Brown. Na szczęście lub nieszczęście jest o nim bardzo dużo informacji w policyjnych kartotekach. Pochodzi z Anglii, ale gdy był młody jego rodzice się rozwiedli. Wyjechał z ojcem do Australii, mieszkali tam, wpadł w złe towarzystwo. Został szefem tamtejszego gangu. Posądzano ich za kilka morderst, handel narkotykami, porwania, groźby. Standard. Siedział przez ostatnie 3 lata w pace, aż w końcu wypuścili go wcześniej, bo wpłacono za niego kaucję. Najlepsze jest to, że pieniądze wpłynęły z Londynu. Dokładnie od jednego z byłych członków gangu drugiego Browna, jego brata, Arthura. Koleś zmarł jakiś rok temu, ale dopiero teraz powiadomili o jego śmierci Tylera. Jak to bywa, nie może pogodzić się ze stratą brata i powoli wyniszcza każdego członka stada Arthura. Przeważnie zabija lub porywa kogoś bliskiego tej osoby, żeby poczuł stratę taką jak on. Obwinia ludzi brata, że to przez nich zmarł. Niestety nie znamy jego aktualnego położenia, ale wnioskując po ostatnich zabójstwach w naszym mieście, musi być gdzieś blisko. Gość musi być dobry w swoim zawodzie, bo ciężko jest znaleźć na niego jakiekolwiek dowody na miejscu zbrodni. Oboje wiemy jak wyglądały nasze młodzieńcze lata, więc niedługo my staniemy się jego celem. Przykro mi to mówić, ale Ty już możesz nim być. Wszyscy wiedzą, że nie masz kontaktu ze swoimi rodzicami, zatem prawdopodobnie postanowił polować na Jenny. Z tego co wiem, nie wrócił do Londynu sam, tylko z kilkoma współpracownikami. Mogą to być chłopcy w waszym wieku, którzy niedawno się tu sprowadzili czy coś. Musicie być bardzo ostrożni. Najlepiej jakbyś nie spuszczał jej z oczu, Niall. Lepiej dmuchać na zimne. I dobrze by było, gdybyście zniknęli na jakiś czas. Wyjedźcie gdzieś, czy coś. Może chociaż na chwilę da Wam spokój. Jenny, wmontowałem w twój telefon system, który pomoże mi namierzyć Browna. Będę dostawał powiadomienie za każdym razem, jak się z tobą skontaktuje i system pokaże mi gdzie aktualnie się znajduje. Powinno nam to pomóc go złapać. Poproszę chłopaków, żeby nam z nim pomogli. Nie chcemy by komukolwiek stała się krzywda. - powiedział, a mi zaparło dech w piersi. To było niemożliwe. Nie wierzyłam, że ktoś chciał mnie zabić. I to z powodu Niall'a. On miał mnie chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwo. Nagle wszyscy stali się podejrzani. Przecież Luke z chłopakami są z Australii. A co jeśli oni współpracują z Brownem? Czy mój chłopak mógłby postąpić aż tak źle? Czy nasz związek może być tylko przykrywką, żeby mnie dorwać i zabić? Czy mogę ufać swojemu chłopakowi w stu procentach? Nie wiem. Nic nie wiem. Mam mętlik w głowie i jedyne czego chcę, to zniknąć w tej chwili z powierzchni ziemi. Mam dość tych wszystkich problemów, a wizja tego, że na każdym rogu może czekać na mnie zabójca przeraża mnie jeszcze bardziej. Od kilku minut w pokoju panowała cisza. Próbowaliśmy przyswoić nowe informacje. Niall też musiał być w szoku, bo jego ręka nie trzymała mnie już tak mocno, a na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka, która wskazywała to, że chłopak intensywnie o czymś myśli. Podskoczyłam na dźwięk dochodzącego sms-a w moim telefonie. W tym samym momencie na ekranie komputera wyskoczył napis "Nowa wiadomość od: Nieznajomy". Serce waliło mi jeszcze szybciej, o ile to w ogóle możliwe, bo jestem pewna, że tak szybkie tętno nie jest możliwe dla ludzi w moim wieku. Wyciągnęłam drżącą dłoń w stronę urządzenia. Odpięłam je od komputera i odblokowałam ekran. Czułam wzrok chłopaków na sobie. Zakryłam twarz dłonią, nie wierząc w to, co widzę.

Nieznany: Dean jednak nie wyszedł z wprawy. Życzę powodzenia w dalszym poszukiwaniu informacji. Złap mnie, Jenny, jeśli potrafisz. T.

***
Z okazji dnia św. Patryka wstawiam specjalnie dla Was rozdział. Nie jest tak wesoły jak to święto, ale napisałam go już w weekend i postanowiłam go dzisiaj dodać i poznać Wasze opinie na temat tego na górze. Tak jak zawsze liczę na Wasze komentarze.
Kocham Was bardzo mocniutko :*

1 komentarz:

  1. Nie miałam czasu i nie czytałam tego, jak się pojawiło :< Strasznie mnie podjarała ta sprawa z tym mordercą, że czasami potrafię się "wyłączyć" i wymyślać co będzie dalej.
    Jestem zmęczona, a jak jestem zmęczona, to jestem jak dziecko. A jeśli jestem jak dziecko, to nie umiem się wyrazić :( Cóż, powinnam czytać i komentować w dzień...
    Jako, że nie umiem się jasno wyrazić, to napiszę tak: Nareszcie nowy rozdział! ^^
    Z góry przepraszam za błędy, ale jestem na telefonie i mi się nie chce poprawiać.
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń